Pierwsza wpadka podjazd pod piaszczyste wzniesienie łagodne, ale zakończone nieprzyjemnym dołem pod sam koniec. FROCIA jako ostatnie miała już dobrze rozkopane przez poprzedników więc i najgorzej jej szło, ale dala radę bez pomocy.
Druga wpadka to już typowy brak snorkla i kałuża o głębokości około 1,2 m ( podaje na oko). Wszyscy dali radę, ja jechałem jako pilot w Vitarze to po za odrobiną wody która dostał się nie wiadomo gdzie, przeszliśmy bez problemu natomiast frota zgasła na środku. Z ratunkiem przyszedł Nissan terrano i jego wyciągarka. ( a inny mogli tylko
) Efekt silnik zassał wodę, a że nie mieliśmy klucza do świec to czekaliśmy na auto techniczne około godziny ( miedzy 20 - 21) na środku poligonu. Po dowiezieniu narzędzi odkręciliśmy świece i w widowiskowy sposób kierowca wypompował wodę z silnika. W miedzy czasie filtr suszył się na silniku JEPPA. Potem już tylko przeprawy i podjazdy gdzie frocia dzielnie walczyła z innymi.Słyszeliśmy tylko że merc jak wracał samotnie gdzieś uległ wywrotce (w jakąś kałuże) i PAJERO pojechało go wspomagać ( była około 22.30).
Tak więc dzięki lokalnej grupie offrodowej mam za sobą pierwszy wypad - mam nadzieję że nie ostatni.
Mój mały wniosek Vitara z 91 roku po lifcie, na dobrych oponach daje radę lepiej niż większe auta - a może to zasługa mojego kierowcy
Aj dostanę jakieś foto to zapodam tutaj - oczywiście ja się autor zgodzi.



