Dla mnie również był to pierwszy zlot i bardzo się cieszę, że dane mi było w nim uczestniczyć, choć wymagało to mnóstwo samozaparcia i cierpliwości przede wszystkim od mojej żony za co niezmiernie jej dziękuję. Ze względu na awarię oraz obowiązki rodzinne nie mogłem pojechać na trial a z relacji innych wnoszę, że było fantastycznie (co zresztą potwierdzają odniesione tam straty).
Fantastyczna atmosfera towarzyszyła nam od samego początku, gdy dołączyłem do konwoju aż do ostatnich pożegnań na trasie powrotu. Integracja zarówno przy ognisku jak i w trasie idealna. Robertowi należą się duże brawa za zapewnienie wszystkim tak dobrej zabawy. Nawet o deszcz się postarał, żeby nie kurzyło się na trasie i można było samochody również w turystyku błotem udekorować. Poznałem wreszcie twarze osób znanych mi dotąd jedynie z forum. Za to nie poznałem z początku Flowersa, z którym przecież widziałem się jesienią u Artusa
czego Oposs nie omieszkał stosownie podsumować swoim "MASAKRA"
Zgadzam się z brumem, że trasa advance na swoją nazwę nie w pełni zasługiwała. Lepsze jest określenie Roberta, który nazwał ją adventure, bo rzeczywiście zapewniła różne przygody: od błądzenia na trasie poprzez szaleńczą jazdę przez pole rzepaku (wrażenia niesamowite) aż do dwóch błotek z głębokimi koleinami, gdzie więzy przyjaźni (w przenośni i dosłownie) między Frotkami i ich załogami okazały się nieodzowne
Jechałem w trzeciej grupie i brak liftu oraz opony jedynie 29 cali to było za mało, żeby przejechać tam o własnych siłach. W pozostałych błotkach moje MT zrobiły co do nich należało.
Special thanks dla:
- mojej żony - za udział i wyrozumiałość dla mojego hobby
- mojej córki - za dzielne pilotowanie mnie we śnie na prawie całej trasie
- mojego synka - że nie pozabierał wszystkim bocznych migaczy (udowodnił, że tylko u mnie siedzą zbyt luźno)
- maciara - za przeciąganie mnie po koleinach i holowanie do bazy po awarii
- załodze KIA - za dołączenie do nas na trasie advance (sorki, że moja awaria spowodowała skrócenie trasy)