Od paru dni rozrusznik mi się źle rozłączał po odpaleniu silnika i myślałem, że 2 miesiące po remoncie generalnym zaczyna padać bendix. Wlazłem pod auto by naprawić urwany (kolejny raz

) kabelek od czujnika prędkościomierza, zerknąłem na rozrusznik i zobaczyłem, że się odkręcił

Obie śruby były odkręcone na ok. 1cm i cały rozrusznik latał. Nie wiem jakim cudem w ogóle się zazębiał i uruchamiał silnik. Zastanawia mnie czemu się odkręcił. Pamiętam, że dociągałem śruby na maxa. Nie pierwszy raz go wyjmowałem i wcześniej takie cuda się nie działy. Co jeszcze dziwniejsze, gdy zabrałem się do ściągania przedniego wału, żeby dostać się do rozrusznika okazało się, że śruby mocujące wał do flanszy można było obracać ręką. A je również dociągałem na maxa przy montażu wału. A dziś rano przełączając sprzęgiełka zauważyłem, że jedno lekko się obróciło. Czyli też poluzowane
Gdy wymieniałem rozrusznik na początku roku, to były silne mrozy i w garażu miałem z 10 stopni poniżej zera. Podobnie było później jak wymieniałem przedni wał. Rozumiem, że wtedy elementy mogły być nieco skurczone od mrozów, ale jeżeli je w takim stanie skręciłem na maxa, to mogły się poluzować, gdy temp. wzrosła? Na chłopski rozum, to raczej powinno być odwrotnie. Wygląda mi na to, że muszę zrobić solidniejszy przegląd podwozia pod kątem niedokręconych śrub, bo jeszcze parę innych rzeczy tej zimy też wymieniałem.