Witam wszystkich.
Moja "choroba" na Frtkę zaczęła się jakieś 10 lat temu. Już nie pamiętam dokładnie w jakich okolicznościach zobaczyłam ją pierwszy raz, ale postanowiłam wtedy, że kiedyś będę miała taki samochód. W 2006 roku przy zmianie auta znalazłam Frocię A niedaleko Kielc. Krótka rozmowa z mężem i telefon. I jakież było moje rozczarowanie, spóźniłam się 15 minut

. Myślę trudno znajdę coś innego. Ale niestety, nikt się nie chciał pozbyć takiego auta. No i wylądowała w Asterce II. Minęły 3 lata i postanowiliśmy kupić drugi samochód. Ponieważ pracujemy z mężem w różnych godzinach, zaczęło być uciążliwe dojeżdzanie do pracy. Kolejna rozmowa z mężem. Trochę mu było nie w smak, że chcę akurat Frotkę, ale w końcu dał się namówić i zaczęły się poszukiwania. I kolejne rozczarowanie. Albo cena za wysoka albo Sport. A ja się uparłam na Longa i to diesla. I nagle jest. Szybka decyzja i telefon. I co? I znowu nic z tego - sprzedana. Myślałam, że oszaleję. Ale nie poddałam się. Znowu szukam. I jest. 250 km od kielc. Telefon, umówiliśmy się na oględziny i wyjazd. Wróciłam jako szczęśliwy posiadacz Frotki B 2,2 DTI 2000 rok. Umówiliśmy się jednak z mężem że na początek Frocia będzie zarabiać i "pojedzie" z oim mężem w trasę. I jakież było moje rozczarowanie jak po tygodniu usłyszałam, że tak mu się dobrze jeździ moją wymarzoną, upragnioną Frotką, że wcale mu sie nie chce przesiadać na Astrę. Mój mąż, przeciwnik Frotki stał się nagle jej miłośnikiem. No cóż, umówiliśmy się, że dostanie ją pod warunkiem że kupi mi drugą. Miesią zajęło mi szukanie nowego cacka i jest. Frotka B Long 2,2 DTI 2002 rok. Już wiem, że nigdy nie zamienię tego auta na nic innego. Zostałam wyleczona z mojej "choroby". Teraz jest tylko problem którą Frotką jedziemy. Bo każdy oczywiście chce jechać swoją. Na najbliższy rajd pojedziemy męża, ale na kolejny może już dwoma? Do zobaczenia na Cedzynie

.