FROTERKA napisał(a):Byłam wczoraj na przesłuchaniu i:
to było porsche cayenne czyli gabarytowo jak mój
nie stukłam go, nie ma żadnych wgnieceń tylko otarcie jakby papierem ściernym ktoś przejechał (widziałam zdjęcia)
prawdopodobnie musnęłam go objemką od koła zapasowego (mamy taką plandekę z metalową czy aluminiową obejmą) i nawet nie poczułam.
Miałam do wyboru:
1/ mandat 250 zł w świątecznej promocji
bo normalnie za oddalenie się/ucieczkę z miejsca kolizji jest 500 zł + 6 pkt karnych
2/ nie przyjmuję mandatu, nie przyznaję się, sprawa idzie do sądu grodzkiego i
a/ wyrok jest wydany zaocznie, bo jest świadek, który spisał moje numery, oczywiście mogę się odwołać od wyroku ale wtedy jest pkt b.
b/ rozprawa, świadek, biegły, koszta, które poniosę ja jeśli przegram.
Wybrałam wyjście nr 1. Dodatkowo bardzo miła pani policjantka kazała mi napisać oświadczenie, że cofając MOGŁAM uderzyć w porsche, czego NIE POCZUŁAM i oddaliłam się bo byłam NIEŚWIADOMA.
Dziś będzie z cyklu "Moja historia" a także "warto walczyć o swoje". Cytuję wpis Gosi, bo historia jakże podobna, tylko finał inny.
Tło wydarzeń wielkim skrócie:
W maju zostałam wezwana na policję w związku z oskarżeniem, że na parkingu pod krakowskim ZOO uderzyłam Frotą w inny samochód i oddaliłam się z miejsca zdarzenia. Według mnie taka sytuacja nie miała miejsca, tak samo twierdzi moja siostra, która była wtedy ze mną. W każdym razie jestem oskarżona. Mogę przyjąć 230 zł mandatu i mieć "problem z głowy" przyznając się lub iść do sądu. Policjant jasno daje mi do zrozumienia, że jest świadek, wlaściciela pojazdu nie było na miejscu, w sądzie nie mam szans i mogę dostać ogromne koszta sądowe, których uniknę przyznając się na miejscu. Szybka kalkulacja - myślę, że skoro był świadek może nie zauważyłam, nie ma co się szlajać po sądach. Chcę oględzin froty ale policjant odmawia - i tak mogłam usunąć ślady i tyle. Wg policjanta dowolny niespokrewniony świadek jest dowodem w sprawie i nie ma szans na weryfikcję czy się np. zna z właściecielem pojazdu czy nie, to nie istotne. Oczywiście auto oglądaliśmy dokładnie - nie ma ani śladu jakiejkolwiek kolizji, przetarcia, nic. Dzwoniłam do właściciela parkingu - monitoringu brak.Koniec końców przyznaję się i mam oczekiwać na mandat pocztą. Mimo, że podejrzewamy, że ktoś zobaczył brudne porysowane auto i postanowił coś sobie naprawić kosztem jego właściciela.
Mija parę miesięcy.
Dostaję pismo z sądu, że owszem było tak i tak ALE! Na piśmie jako świadek jest wpisany właściciel pojazdu (a podobno go tam nie było?) innych świadków brak. Do tego koszta sądowe rawie 100 zł. Plus mandat. Myślę sobie - policjant kutas, naściemniał mi, chciał nastraszyć, miał być świadek świadka nie ma, auta nie chcieli oglądać chociaż o to prosiłam, kosztów miało nie być - coś mi tu śmierdzi i to mocno!
PISZĘ ODWOŁANIE! Ściągam szablon z odwołaniem od wyroku nakazowego (tak się nazywa to co dostałam) i piszę obszerne wyjaśnienia jasno zaznaczając kłamstwa policjanta, niejasności, brak śladów na pojeździe i brak chęci jego oględzin. Wysyłam w ostatnim możliwym dniu - uff, poszło, no to czekam na rozwój wydarzeń!
W zeszłym tygodniu dostaję pismo, odbieram w terminie - 13.10 i czytam. Że posiedzenie w sprawie umorzenia mojej sprawy odbędzie się 10.10 ! No nic, musztarda po obiedzie - czekam na pismo z wynikiem, najwyżej się znowu odwołam, wkroczyłam na ścieżkę wojenną to będę walczyć jak lwica
Wczoraj odebrałam kolejne pismo - moja sprawa została
umorzona Wygrałam!
Policjant popełnił szereg błędów i wykazał się mocnym naciąganiem przepisów.
TERAZ TO CO CIEKAWE:
Jest też uzasadnienie zawierające kilka bardzo ciekawych informacji, ktore kiedyś mogą Wam się przydać w podobnych/ kolizyjnych sytuacjach!
W uzasadnieniu jest kilka informacji, które powinien znać każdy kierowca w tym kraju, ze względu na konowałów w naszej policji (takich jak ten z którym miałam do czynienia) i myślenie ludzi, że w sądzie nie mają szans i nie warto dochodzić swoich praw. ZAWSZE WARTO! Niech moja historia będzie najlepszym tego przykładem.
Sędzia odniósł się do sytuacji GDYBY ta kolizja faktycznie miała miejsce (a tu nie sposób uznać mojej winy), więc dorzucił informacje takie jak:
1. Jeżeli miejscem kolizji jest parking nie będący w strefie zamieszkania, w strefie ruchu czy droga publiczna - nie można mówić o żadnym wykroczeniu z art. 86 pkt. 1.
2. Spowodowanie kolizji nie jest jednoznaczne z niezachowaniem należytej ostrożności ani ze spowodowaniem zagrożenia bezpieczeństwa w ruchu drogowym.
3. Jeżeli tylko jeden z pojazdów był w ruchu a nie ucierpiał nikt postronny ani żaden z kierowców a prędkość była minimalna także nie ma mowy o wykroczeniu.
4. Art. 98 kw wymaga, by powstało zagrożenie bezpieczeństwa innej osoby.
5. Odjechanie z miejsca zdarzenia - ciekawe info! Zdjęcie tej części w załączniku - za duzo pisania
W każdym razie należy bardzo pilnować za co próbują dać mandat i czy faktycznie znają przepisy do których się odwołują