W niedziele wybraliśmy się z kolego (Vitara) trochę "popływać". Finał zabawy był taki, że ja wyjechałem (dzisiaj zajrzałem do filtra i się okazało, że łyknął trochę wody), a kolega jak wyjeżdżał to się wpiep...ł w jakiś dołek i tam już został. Zanim wyjechałem na brzeg, wyjąłem linę i po niego wróciłem, to już czekał na mnie w samych gatkach. I do domu już na krawacie. W domu się okazało, że woda poszła na tłoki.Wymienił filtr, wykręcił świece, na sucho pokręcił, nowe świece i samochód chodzi dalej.
ps. u mnie rozrusznik dalej kręci a alternator ładuje. Silnik tylko jakoś dziwnie zaczął pracować, ale jeszcze się tym nie przejmuję. Może samo się naprawi

. Bym zapomniał, klimatyzacja przestała działać ( to mi już wcześniej Wiktor wykrakał, także to była tylko kwestia czasu

)