Ja latam TDSem już ponad 5 lat. Przeszedłem remont, bo pękł pierścień. Najbardziej pociągnął po kieszeni test głowic, bo policzyli za każdą z osobna a okazały się szczelne i nie wymagały szlifu. Przeżyłem zacięcie zaworu przelewowego oleju i przytarcie silnika. Po ostygnięciu odpalił i nic mu nie było. Wiele razy spadła laska popychacza zaworu (zawsze ta sama), ale samoistnie przeszła mu ta przypadłość jak tylko kupiłem nowy popychacz. Pewnie ten w silniku się przestraszył, że wyląduje na złomie

Raz padła pompa wody (wymiana na parkingu pod blokiem w 10 minut), dwa razy rolka prowadząca pasek (łożysko do wymiany, groszowy koszt, prosta robota). Teraz zdechło wisko, ale silnik się nie przegrzewa, więc nie mam ciśnienia na naprawę. Innych usterek silnika i osprzętu nie było a był topiony pod wodą, zamęczany w terenie o każdej porze roku i zrobił parę długich tras. W sumie nabiłem mu ponad 50tys. km, bo długo był to dla mnie jedyny środek codziennego transportu do miasta i z powrotem. Jak dla mnie to kawał solidnego motoru, ale niestety pali z litra więcej niż 2.3 czy 2.8. No i trochę przecieka uszczelka po pokrywą zaworów (wciąż za mało silikonu tam nawaliłem). Odwdzięcza się za to najlepszą kulturą pracy z frotkowych diesli (z 2.2dti z B włącznie) i nigdy nie zabrakło mu mocy w terenie.
Według papierów 2.8 ma 1KM i kilka Nm mniej, ale tego nie czuć ani na szosie ani w terenie. Słychać za to jego donośny klekot, czego prawie brak w 2.5 (na obrotach chodzi jak benzyna). No i w 2.8 nagminnie urywają się paski, z tym rozrządu włącznie, co uniemożliwia dalszą jazdę. W 2.5 paska klinowego jeszcze nie wymieniałem a rozrząd jest bezserwisowy, bo na kołach zębatych. Aha, 2.5 ma komputer (Boscha) a 2.8 jest sterowany plątaniną wężyków z podciśnieniem. Sam zgadnij co łatwiej zdiagnozować
