przez ElManiaco » 08 sty 2010 17:28:35
15 lipca 1410 roku.
Wstaje świt.
W lesie budzi się polski obóz. Poranny posiłek, modlitwa. Jagiełło staje przed namiotem, powiadomiony o przybyciu posłów krzyżackich.
- Panie, Wielki Mistrz, Ulrich von Jungingen, proponuje, by zamiast toczyć TU krwawą bitwę I stracić kwiat rycerstwa, wyznaczyć jednego z każdej ze stron. Niech oni stoczą
pojedynek, a który z nich zwycięży, tego Strona uznana zostanie za zwycięską w całej bitwie.
Po chwili namysłu Jagiełło się zgodził. Posłowie odjechali, a Jagiełło podążył do namiotów Rycerzy.
- Słuchaj Zawisza, zamiast bitwy będzie pojedynek - pójdziesz walczyć o wygraną bitwę?
- No wiesz Władek, pojutrze tak. No może jutro... Ale dziś nie dam Rady. Rozumiesz, imprezka była, daliśmy czadu no I ... Po prostu nie dam Rady...
Król udał się więc do kolejnego rycerza:
- Powała, pójdziesz walczyć w pojedynku o wygraną bitwę?
- Sorki Władek, wczoraj była imprezka u Zawiszy. Daliśmy czadu no I Wiesz.... Pojutrze spoko, dziś nie dam Po prostu rady....
Udał się więc Jagiełło do kolejnego namiotu:
- Zbyszko, pójdziesz walczyć o wygraną bitwę?
- Królu złoty, nie dam rady. Była imprezka ..
- Tak, tak, wiem - u Zawiszy. Kto jeszcze tam był?
- No chyba wszyscy...
- Zwołaj wojska, niech się ustawią w szeregu pod lasem.
Stanęło więc polskie wojsko pod lasem, naprzeciw króla.
- Słuchajcie, będzie pojedynek o wygraną bitwę. Czy ktoś z was jest w Stanie stanąć do niego?
Siedzą rycerze w kulbakach, każdy łypie na drugiego, głowy pospuszczali.
Nikt nie chce ...
Nagle słychać:
- Ja ! Ja ! Ja chce !!! Ja pójdę !!!
Rozglądają się I widzą: Stary dziad z brodą do pasa, ubrany w jakiś taki
jutowy worek, łachmany.
- Rany Boskie, nie ma nikogo innego ????
No i nikogo innego nie było. Dali więc dziadkowi długi dwuręczny miecz. Idzie
dziadek przez pole, Miecza nie dał rady dźwignąć więc ciągnie go za sobą.... Patrzą Polacy, a z przeciwnej strony wyjeżdża na koniu wielkim jak stodoła,zakuty cały w lśniącą zbroję wielki jak dąb rycerz. Jagiełło chwyta się za głowę I jęczy, A Polacy wrzeszczą:
- Dziaaaadeeeeek !!! W nooooogiiiiii !!! W noooooogggiiiiiiiiiiiiiii !!!!!!
Rycerz niemiecki jednak już ruszył, dopadł dziadka, który w ogóle nie
zamierzał uciekać, podniósł się tuman kurzu. Nic nie widać tylko jakieś
jęki. Po chwili wiatr oczyścił pole z pyłu. Patrzą Polacy, A tam koń bez
nóg, krzyżak bez nóg, A dziadek stoi I trzęsącą się ręką, trzyma miecz
na gardle Niemca. I mówi: ...
- Masz szczęście ch.u..ju, że krzyczeli "w nogi" Bo bym ci łeb u.p.ie.r.d.o.l.i.ł.