Kiedyś były wątki o nieuczciwych klientach, -teraz sam mimo braku talentu do pisania- chciałbym opisać przygodę z nieuczciwym warsztatem. I nie polecać, a wręcz kazać omijać ich szerokim łukiem.
Akcja zaczyna się w kwietniu zdiagnozowanym wyciekiem między skrzynią biegów a silnikiem. Co w silnikach Opla stawia na simmering na korbowodzie silnika. Czyli trzeba wyjąc skrzynię i stary simmering, założyć nowy i złożyć.
Akurat w okolicy jest firma naprawaskrzyn.pl. Wszedłem, sprawa została przedstawiona, cena umówiona, termin też. Auto w umówionym terminie (poniedziałek)wstawione pod warsztat, papier co i jak za ile stworzony), simmering kupiony w opel-mądry pozostawiony. Następnego dnia -kiedy mieli zacząć robić- telefon od nich, że maja obsuwę i że nie dotrzymają terminu (było założenie, że 1-2 dni i zrobione). Ja na to, że OK, dziękuje za informację, ważne, żeby było dobrze zrobione. Akurat nie potrzebowałem pilnie auta. I czekam. W piątek dzwonię i pytam co jest grane - i zaczynają ściemniać, że robią. Mieli oddzwonić popołudniu, jak sprawa wygląda po zdjęciu skrzyni. Nie oddzwonili, nie odbierali telefonu.
W poniedziałek - telefon, że mają zdjętą skrzynię i że to nie simmering tylko cieknie z pod uszczelki miski olejowej i, że sprzegło się kończy i łożysko dociskowe i czy wymieniać. Poprosiłem o 30 minut na przemyślenie. Po kwadransie oddzwoniłem: "nie wymyślać cudów, wymienić simmering, wytrzeć do czystego i składać". Ok, ok. Info, że auto gotowe miałem dopiero następnego dnia. Odbieram, na pytanie dlaczego tak długo, zostaję oskarżony, że tak długo nie dawałem znać czy wymieniać sprzęgło czy nie. No i że to nie simmering tylko z pod miski, a tak koszmarny dostęp. Taaa....jasne. Plus jeszcze syf w środku auta.
Już następnego dnia olej nadal ciekł jak zwykle. No ale może racja - uszczelka pod miską. No to opel-mądry: dwie nowe uszczelki korkowe, oryginalny silikon GM do uszczelek. Zrobione, wymienione. Jedne dzień pojeździłem. Nadal to samo. Cieknie. W tym momencie auto było jakiś dobry miesiąc uziemione nie jeździło. Zakupiłem super-hiper uszczelkę pod miskę Reinza, wulkanizowaną gumową na blasze przeciwrozbryzgowej. Wymieniłem. Jeźdzę - nadal cieknie.
No to wracam do powyższego serwisu. Rozmowa z szefem tego grajdołka. Opisałem mu co i jak było. Pytał jakie uszczelki wstawiłem. Powiedział Ok - reklamacja, będziemy robić. Termin poniedziałek za 1,5 tygodnia, mam dzwonić w piątek czy termin aktualny. Ustalone tak, że wstawiam i od razu robią, bo nie mam innego transportu do pracy. Dzwonię w umówiony piątek: o sorry termin nieaktualny oddzwonimy. Po godzinie telefon: "zadzownimy w przyszłym tygodniu dać znać, kiedy wstawić auto. Ok - czekam. Kolejny piątek dzwonię: jak z tym terminem. Odpowiedź oddzwonimy. I już czułem, że jestem na typowej naprawie reklamacyjnej, gratis, "jutro w grudniu południu". Bo nie oddzwonili w ogóle. Kolejny tydzień, wtorek, dzwonię pytam o termin. Inna kobieta przy telefonie (są tam dwie, z czego jedna mówi do szefa "wujku"). Tłumaczę po co dzwonię, Ok, ok, skontaktuję się z szefem, oddzwonimy. O dziwo oddzwonili -następnego dnia- ale liczy się, bo zaproszono mnie na poniedziałek na 9.00 rano; z możliwością wstawienia auta w sobotę, żeby mogli robić ASAP. Tym razem simmering kupiłem najdroższy Reinza. Ba dzwonię w piątek potwierdzić termin, odebrali, potwierdzili. Auto wstawione w sobotę, dokument zdania pojazdu na co, za co i za ile wypełniony (2 kopie) z wielkim napisem REKLAMACJA.
I zaczynają się nie jaja -te już były- teraz etap bezczelności. Połowa dnia, że mają rozłożone, tylko, że teraz o będzie płatne 400 zł po rabacie.
Tłumaczę, że nie tak się umawialiśmy; ale najważniejsze, żeby było dobrze zrobione.
Ba za parę godzin telefon, że auto gotowe do odbioru. Wow - cud czyli kurczę jednak da się takie coś zrobić w jeden dzień. Tyle, że mam zapłacić, bo normalnie to kosztuje 750-800 zł. Hmmm coś szybko rosną im te ceny. Na stronie jak byk 500 zł.
Odbiór, oględziny,dostaję kluczyki. Jeszcze raz grzecznie tłumaczę sytuację, że nie tak się umawialiśmy. Chcę odjechać blokują mi drogę autami, dzwonię na policję i nawet to ich nie przekonuje (nie tylko ja z policjantami rozmawiałem; przekazałem telefon). Z racji tego, że jeszcze trwała tam wycinka drzew przestawiam auto w zakresie blokady i chcę się dogadać, że jutro wrócę jak będzie szef i się dogadamy. Twardo, że nie. To ja na to, że możemy razem jechać na policję z dokumentem, który sami mi wystawili i, że ja zgłaszam przetrzymywanie mojej własności i próbę wyłudzenia pieniędzy. Tyż nie. W tym czasie mechanicy zadowoleni ze swojej nowej blokady pojechali do domu, Pani sekretarka "ja nic nie mogę; ja tu tylko kasuję" nie chce współpracować, poszła do biura. Szef tej gemyli: "bateria mi się zaraz rozładuje" ciach brak kontaktu.
W tej sytuacji wsiadłem do auta i off-roadem pojechałem na posterunek policji zgłosić zaistniałą sytuację.
No i póki co nie cieknie. W końcu.