Parę dni temu poszedł dym z zegarka na podszybiu podczas jazdy. Po zgaszeniu pojazdu na szczęście nie doszło do pożaru chociaż dymu było sporo.
Pierwsze podejście do zegarka demontaż. Okablowanie (wtyczka) stopiona wszystkie kable razem stopione izolacjami i dużo zwęglonej pianki (gąbki ) wygłuszającej. No coż może odpięcie go coś to da .....






Okazało się że wszystkie kable koloru zielono żółtego stopione razem w jeden gruby. Jeden kabelek od zegarka spowodował stopienie izolacji na sobie i posklejanie
kabli ze sobą, temperatura musiała być spora. Rozklejanie kabli na całej wiązce, i izolowane nadpalonej izolacji --- ćwiczenie dla trenowania silnej woli i zacięcia.
I tu niespodzianka --- takiego patentu to chyba Angole Polakom pozazdrościli w połowie wiązki tak w okolicy licznika wszystkie zielono - żółte kable są połączone mostkiem.... wchodzi 8 lub 7 potem wchodzą do miedzianej klamry tam się łączą i wychodzą znowu w tej samej ilości.
Kabel od zegarka stopił sie aż do kostek w lewym słupku, wymiana sama to kila metrów kabla lutownica i godzina czasu, przewinięcie wiązki i założenie nowej ,izolacji kolejna godzina.
Wszystko by było fajnie gdyby uszkodzenia nie poszly dalej i uszkodził sie centralny, reagują na sygnał tylko drzwi kierowcy.
Pieprzony zegarek.





