Ale, że ciągnie wilka do lasu, wyjechaliśmy dużo wcześniej, żeby przed spotkaniem, jakie mieliśmy odbyć, troszkę pojeździć rekreacyjnie.
Wjechaliśmy, błotka pod dostatkiem, autko ładnie idzie bokami, błotko śmiga przez dach i ...
nagle, w dole widzimy w dziwny sposób "zaparkowaną" ... Skodę Forman

Postanawiamy sprawdzić, co jest grane.
I oto naszym oczom ukazuje się owa Skodzinka w niezłym przechyle, zjechana po błocku na drzewo i klasycznie wklejona w dół błotny.
W poprzek niej malowniczo przepływa strumyczek, wypływając pomiędzy otworami felg.
Nikogo wokół

No tak, myślimy, jakieś biedaki zrobiły sobie tym sprzętem raylle i teraz dupa blada.
Pomoglibyśmy, ale wyobraziliśmy sobie minę właściciela, który powraca i widzi wytargane auto z dołu błotnego, a do tego przeciągnięte po drzewie.
Niby happy surprise, ale nie do końca wierzymy w bezgraniczną wdzięczność.
Dobra, póki, co idziemy, bo mamy elegancko wyglądać, a tu błoto już na butach mamy

Już wsiadamy do auta, a tu nagle daewoo przybywa.
Wysiada załoga i dobywa z auta mega torbę z linami, łopatami, jakimś osprzętem do walki.
Nieśmiało pytamy, czy to ich sprzęcicho, to na drzewie.
A i owszem, załoga mówi, że walczyła do 2 w nocy z wydobyciem auta, ale poległa.
Świnie nie jesteśmy - trzeba pomóc, taki obowiązek terenowca. Spotkanie poczeka.
Zjazd w dół, auto idzie, jak to mówi mąż Froterki "na smyka" (pozdrawiam Bobi), mimo zapiętego reduktora i 2ki. Gaśnie, ślisko, auto sunie, córa (Zula) zachowuje stoicki spokój, BASIK ostrzega, że zaraz wyląduję w jeziorze, ale spokojnie, bez paniki (niejedno widziała).
Jesteśmy na miejscu, liny, nie ma gdzie zamocować (zaczep tylny w Skodzie nie istnieje) ale właściciel zagwoździł gdzieś haki. O.K.
I tu dygresja - zawsze uważałem, że porzucanie starych opon byle gdzie (np. na plaży) to chamstwo i syf, ale dziś ten syf uratował bok Skody.
Drzewo obłożyło się oponami i ... jazda.
Auto wyszło z jakieś 2-3 metry i haki się "wypięły", lecąc w kosmos (ominęły ludzi i moją szybę) i "nieco" wyciągając tylny zderzak (no nie mój).
Zmieniamy technikę, zapinamy za tylne zawieszenie, oplatamy o drzewo, żeby zmienić kierunek wyciągania i powolutku... jest wyciągnięta

Załoga Skody jest nam niewymownie wdzięczna (jak to cieszy), my musimy się teraz:
a/ wydostać na górę
b/ odbłocić, bo do ludzi to się nie nadajemy

Ad a/ I tu Frotka pokazała klasę - wyjechała na górę, z której ledwo się ześlizgnęliśmy bez zająknięcia.Ten silnik, to potęga.
Ad b/ Mokra trawa, ale i tak bucówa , jak my wyglądamy


Eeee, taki los off-roaderów i już.
Konkluzja - spełniliśmy dobry uczynek, przygoda była, kolejna nauka techniki jazdy.
I najważniejsze - masz możliwości - pomóż.
Taka jest nasza dewiza. (Mam nadzieję - klubowa dewiza)
BALKANDRIVER