Strona 1 z 1

Moja przygoda wyjazd do Austrii

PostNapisane: 28 sie 2013 09:57:40
przez Semir
Opisze wam moją przygodę może się przydać choć nikomu tego nie życzę.

Poniedziałek 12.08 dzwoni do mojego taty nasz wspólny znajomy, że w Austrii za Wiedniem na trasie na Graz padło mu autko i został sam z palcem w :dupa: z żoną i dziećmi. Okazało się że jego najlepsi koledzy mają go w tym samym miejscu co ten palec :dupa: .

Najpierw umówiliśmy się że dostanie nasze auto i pojedzie dalej, po kilku godzinach zmienił zdanie i powiedział, że wraca z rodziną do kraju.

Co gorsze myślałem, że jechał sam, ale nie. Jechali w dwa auta i znajomi ich po prostu olali.

Nie dziwie się, że chcieli wrócić bo z takimi ludźmi nie spędził bym urlopu.

Co do znajomych to spostrzegli ich nie obecność dopiero na Słowenii ponad 200 km dalej. Zostawili go samego na pastwę losu z dwójką małych dzieci.

Bonus taki, że młodsza córa nie ma nerki bo jest chora od urodzenia.

Jak dojechałem na miejsce to nigdy nie widziałem kolegi w takim stanie nawet jak dobrze pochlał. 22 godziny na stacji paliw dały mu ostro w dupę.

Tirowcy ładowali mu telefony a ten troszku się z nimi z integrował browarem za pomoc.

Problem był z lawetą bo to VW touareg i waga prawie 2,5 tony.

W aucie poszła turbina nowa w serwisie w PL 12 tyś. regeneracja 7 tyś. Regeneracja w innej firmie jego turbo 2000 zł plus vat.

Kolega twardy 16.08 pojechał do Łukęcina.

A teraz to budzi lęki i obawy czyli koszta :

Moje paliwo dojazd z wioski do DG 120 zł tankowanie do pełna nissan primera 1,8 benzyn
Paliwo z Austrii ok 32 litry koszt 180 zł
Winieta Austria i Czechy 104 zł
Paliwo do lawety 700 zł
viatol polski 120 zł
GoBox Czechy 600 zł w tym 300 zł kaucji zwrotnej i jeszcze oddali mi ponad 100 zł za nie wykorzystane km.
Problem był taki, że Czeski GoBox nie czytał przez szybę lawety i trzeba było wystawiać go przez szybę za auto. Zanim to odkryliśmy straciliśmy 2 godziny na stacjach paliw. Wymieniliśmy 5 urządzeń ( polski viatol ok a czeski lipa). Jeszcze dopłaciłem kartą na stacjach ponad 300 koron za to co nie czytało po kurscie euro 4,35.
GoBox Austria za 100 euro a co lepsze kaucja to tylko 5 euro i w sumie dostałem zwrotu ok 54 euro.
Laweta ciężarowa tacho itd ale co nie co dało się obejść. ( w drodze powrotnej przed granicą austria-czechy mieliśmy wystrzał opony w lacecie).

Nie pamiętam chyba wszystkiego już dokładnie.

Cała podróż kosztowała ok 5000 zł

Laweta z Sosnowca 3 zł za km plus viatole i GoBox.

Wszystko skończyło się ok rodzina całą i zdrowa dostarczona do domu.

Kolega jak mi dziękował to pamiętam dwie pierwsze 0,5 l i dwa piwa ponoć potem było jeszcze jakieś 0,7 ogólnie kolejna masakra.

W tym czasie nasze żony sobie pogadały i padły stwierdzenia, że przyjaciół poznaje się w biedzie, nam się zrobiło bardzo miło po takich słowach to chyba najlepsze podziękowanie.

Jego żona była na miejscu wypadku mojej żony i zawiozła ją do szpitala i siedziała parę godzin w dniu urodzin swej córki.

Pech taki że żona kolegi 26.08 miała wypadek, w sumie stłuczkę swoim golfem koło makro dziewczyna nie zatrzymała się na stopie i dup prawy bok na wysokości koła dostał strzałą koło ładnie się pochyliło.

Nikomu tego nie życzę bo to na pewno sporo stresy i kasy.

Mieli asistans ale akurat takie, że holowanie do najbliższego ASO i pokrywają koszta holu i robocizny ale nie części, a turbina tam pewnie ładnie kosztuje.

W moim duchu mam obraz sytuacji naszych klubowych wyjazdów i jestem przekonany, że jak jedzie 5 aut i jedno staje do 4 stoją razem z nim.

Ja bym na pewno został i starał się pomóc lub choćby czekać na inną pomoc.

Mam nadzieję, że to się komuś przyda i pozna jakieś zagraniczne procedury bo ja dużo się nauczyłem i inaczej będę podchodził do tego typu imprez.

Re: Moja przygoda

PostNapisane: 28 sie 2013 13:29:48
przez wienczyslaw5
Semir napisał(a):
W moim duchu mam obraz sytuacji naszych klubowych wyjazdów i jestem przekonany, że jak jedzie 5 aut i jedno staje do 4 stoją razem z nim.

Ja bym na pewno został i starał się pomóc lub choćby czekać na inną pomoc.
Jest taka jakaś dziwna zasada --- im kto ma mniejsze auto tym mniejszą kulturę i mniejszą chęć niesienia pomocy .
A wynika to z moich osobistych obserwacji --- jak już wspominałem prowadzę stację gazową LPG --- stacja jest przy trasie Białystok-Lublin . Czasem gaz przywożą długą cysterną i o ile z wjazdem na stację nie ma problemu to złamać takiego mastodonta pod kątem prostym i wypchać tyłem w ciasną ruchliwą ulicę ... no do najprostszych manewrów nie należy .
Chcąc ułatwić kierowcy manewrowanie zatrzymujemy ruch na głównej ulicy i teraz jest tak --- kierowcy TIR-ów zatrzymują się od razu , na pierwszy znak , często też blokują całą szerokość szosy aby ktoś lewym pasem się nie przedarł ; kierowcy busów i terenówek --- z tymi też nie ma problemu --- zawsze się zatrzymają -------- najgorsi są właściciele osobówek --- ci muszą przejechać i koniec , gotowi cysternę staranować , po trupach , jak cysterna zajmie już większą część szosy to chodnikiem --- jak by ta minuta miała ich zbawić .
Oj posadziłbym takiego za kierownicą tej cysterny i kazał mu wyjechać . :guns:

Re: Moja przygoda

PostNapisane: 28 sie 2013 13:39:21
przez Semir
On jechał touaregiem a tamci busem trafickiem wiec o małe auto nie chodzi jego kumpel, który był w tym busie chciał po niego wracać ale reszta miała to w :dupa: i został na lodzie.

Z tym cofaniem coś na prawdę jest masz racje, choć sam ostatnio chciałem jechać chodnikiem jak koleś wanną cofał 30 minut w dość duża bramę ale na siłę chciał podjechać blisko :dupa: nawet bardzo blisko jednej strony.

Myślałem nie ma miejsca kombinuje ok ale prac masakra wielki, po prostu koleś mega nie udolny.

Re: Moja przygoda

PostNapisane: 28 sie 2013 14:16:37
przez wienczyslaw5
Oczywiście nie można wrzucać wszystkich do jednego worka --- w osobówkach też zdarzają się kulturni a w terenówkach beszczelni ale pracuję tu już siódmy rok i jeszcze nie trafiłem na kierowcę TIR-a który by się nie zatrzymał .
A tu u mnie jest naprawdę ciasno i nic nie widać bo domy stoją po obu stronach --- cały manewr wypychania cysterny trwa 3 minuty --- nikomu korona z głowy nie spadnie jak chwilę poczeka .

Re: Moja przygoda

PostNapisane: 28 sie 2013 14:20:38
przez Semir
Tak masz rację ostatnio jadąc do Płocka TIR wywalił na mój pas ma nie na czołowe bo na zakazie wyprzedzania jechał za szybko i chciał minąć traktor, który kosi pobocza. Podczas tej podróży miałem 3 takie sytuacje.

Tyle w temacie bo kasztany robimy a w tym wątku chodzi zupełnie o co innego, o tym możemy pogadać w innym wątku.

Re: Moja przygoda wyjazd do Austrii

PostNapisane: 30 sie 2013 10:55:36
przez FROTERKA
Semir napisał(a):
W moim duchu mam obraz sytuacji naszych klubowych wyjazdów i jestem przekonany, że jak jedzie 5 aut i jedno staje do 4 stoją razem z nim.


Nie do końca tak. Jak byliśmy teraz w Rumunii to jedno auto padło ale nie było potrzeby, żeby wszystkie pozostałe warowały z nim pod warsztatem. :D

Re: Moja przygoda wyjazd do Austrii

PostNapisane: 30 sie 2013 11:09:39
przez Semir
Tak nie było potrzeby ale jak by było to myślę by były te autka i osoby a tam z góry było, że mają ich w dupie.