Pasja vs. rozsądek

Coraz częściej ludzie radzą mi abym sprzedał Frotke i kupił mały samochód. Uważają, że ubezpieczanie i tankowanie samochodu z benzynowym silnikiem o pjemności dwóch litrów jest nienormalne i patrzą na mnie jak na małpę w zoo. Wmawiają, że nie potrzebóję takiego samochodu albo pytają dlaczego nie założę gazu. Ludzie myślą, że wszyscy kupują samochody tylko po to by dojeżdżać nimi do pracy. Jednak nie potrafią zrozumieć, że niektórzy postępóją inaczej. Są przecież ludzie (tacy jak ja) którzy idą do pracy właśnie po to by zarobić na zakup lub utrzymanie ukochanego wozu. Tacy w których samochód wyzwala emocje, ekscytuje, ciekawi, pociąga... Mam niespełna 21 lat i niewyobrażam sobie jeżdżenia nudnym jak flaki z olejem Golfem 1.6 + LPG. Puki mogę mam zamiar jeździć autem na którego myśl się uśmiecham a nie ziewam. Zastanawia mnie dlaczego tak wiele osób niepotrafi zrozumieć czyjejś pasji. I dlaczego oni wszyscy tak bardzo martwią się o pieniądze które wydaję na samochód? Przecież są moje, ja zarabiam (niewiele ale, na Frote wystarcza) i ja wydaję więc o co im chodzi? Zazdroszczą czy co? Może chodzi o to, że sami kupując samochód nie kieróją się sercem tylko głosem rozsądku (albo żony;), który każe im kupować granatowe kombi z dieslem? Tak czy siak coraz bardziej się wnerwiam kiedy słyszę rady "mądrzejszych". Ale wiem jedno: nie ugnę się namową na zmianę auta na ekonomiczne. Będę utrzymywał swoją terenówkę choćby kosztem jedzenia, bo kocham ją i nieopuszczę jej aż to śmierci;). Liczy się pasja do terenówek oraz realizowanie jej mimo niewielkiej ilości pieniędzy i braku zrozumienia ze strony wielu znajomych. Kocham wozy 4x4 a inni którzy tego nie rozumieją mogą mnie pocałować w
P.S. Jeśli znowu narobiłem pełno błędów ortograficznych to niezwracajcie uwagi

P.S. Jeśli znowu narobiłem pełno błędów ortograficznych to niezwracajcie uwagi