Na poprawe humoru - kawały, filmiki, fotki... :)

[ali]

Kurfa , ameryknce to są poJEEPani http://www.youtube.com/watch?feature=pl ... yCCcVJE54#!

kurcze trzeba tą ideę zaszczepić na rodzimym gruncie...

Nie robiłes tak za dzieciaka ?

[jrzeuski]

U nas nie robią takich pancernych zabawek, nie ta kategoria wagowa dzieci co u Jankesów Co nie zmienia faktu, że zimą z takich leśnych górek zjeżdżało się na różnych wynalazkach. Najlepszy był "autobus", czyli klapa od dużego śmietnika, na którą wskakiwaliśmy nawet w dziesięciu. Często metodą na "kanapkę", czyli jeden na drugim leżał. Oczywiście sterowności to nie miało żadnej a drzewa nie chciały ustępować z drogi, więc cała zabawa polegała na tym, żeby nie być tym, który rozkwasi się na pniu przygnieciony resztą pasażerów wehikułu Rozbite nosy to była norma a i złamania kończyn się zdarzały. Ech, to były piękne czasy, bo o takich rzeczach jak kask to nikt nawet nie słyszał. Ale i tak żadnemu z nas honor by nie pozwolił założyć jakiegokolwiek ochraniacza nawet wsiadając na rower. Jak ktoś się bał uszkodzeń ciała, to się go zwyczajnie wyśmiewało i więcej się nie wychylał tylko dzielnie znosił ból zdartych kolan, łokci, nosa. Inaczej musiałby grać w gumę z dziewczynami i zostałby klasyczną ciotą

[Odoll]

Inaczej musiałby grać w gumę z dziewczynami i zostałby klasyczną ciotą

Hymm , grałem w gume z dziewczynami ale kumple nie dali mi odczuć że uważają mnie za ciote , może dla tego że potrafiłem skutecznie "przedstawiać" im swoje racje Za to dziewczyny mnie rozrywaly ....NIKT tak wysoko nie skakał jak ja w całej podstawówce

[ali]

A nie robiliście gokartów z kółek od wózków dziecinnych ? U nas każdy szanujący sie 10 latek musiał miec taki gokart i zjeżdżało sie właśnie z takich różnych górek. Prawda była taka że te nasze bolidy nie miały w sumie żadnych hamulców więc jak kogoś poniosła fantazja to zjazdy wglądały tak jak na tym filmiku.

[Odoll]

Ali , zobacz na mapie gdzie my mieszkamy , u góry , a w Polsce wszystko stoi na glowie , góry są na dole a woda u góry i tu u nas troche trudno o górki . Oczywiscie są ale nie w takich ilościach jak tam niżej u was.

[ali]

Ali , zobacz na mapie gdzie my mieszkamy , u góry , a w Polsce wszystko stoi na glowie , góry są na dole a woda u góry i tu u nas troche trudno o górki . Oczywiscie są ale nie w takich ilościach jak tam niżej u was.

Patrzę na mape i coś sciemniasz, przeciez Wy wszędzie w polsce macie z góry

[Odoll]

Wy wszędzie w polsce macie z góry

Fackt .................... ale jak potem ciężko do domu sie wraca

[Przemek85]

My zjeżdżaliśmy z nasypu na bocznicy kolejowej. Szczególnie zimą na sankach Co odważniejsi w lecie zjeżdżali na rowerach. Reszta turlała się na dół Ehh to były czasy

[Odoll]

u mnie szczytem odwagi było wleźć na zamarzniętą zatokę , oczywiście czym dalej tym większy kozak . Jak mi noga sie przebiła przez lód to szybko odwage schowałem do kieszeni i zapiepszałem na ląd . A w domu klasycznie , czemu masz mokrą nogawkę , no bo .........i w kilka pasów od ojca i już więcej nie właziłem , ale kozak byłem bo wlazłem najdalej dziś na to patrze już troszke inaczej

[ali]

u mnie szczytem odwagi było wleźć na zamarzniętą zatokę , oczywiście czym dalej tym większy kozak . Jak mi noga sie przebiła przez lód to szybko odwage schowałem do kieszeni i zapiepszałem na ląd . A w domu klasycznie , czemu masz mokrą nogawkę , no bo .........i w kilka pasów od ojca i już więcej nie właziłem , ale kozak byłem bo wlazłem najdalej dziś na to patrze już troszke inaczej

Zimą to wracaliśmy rzęką po lodzie do domu, nieraz ze 4 godziny zamiast 15 minut

[jrzeuski]

Wózki dziecięce? Myśmy skupowali od emerytów Syreny i zjeźdźaliśmy nimi ze skarpy za blokiem a potem prosto na poligon zakatować na śmierć. Z reguły się udawało, choć to wyjątkowo twarde bestie były dzięki ramie Mieliśmy wtedy po 12-13 lat i gliny mogły nam skoczyć. Nawet jak nam skonfiskowali furę to w nocy kradliśmy im ją spod komisariatu. Wyrzutów sumienia nie było, bo odbieraliśmy tylko swoje Pościgi po osiedlowych uliczkach i trawnikach też miło wspominam No nie lubili nas po prostu i się uwzięli, ale poczciwymi Nyskami czy Poldkami nie dawali rady nas dorwać na poligonie. Chyba, że urządzili zasadzkę. Raz im tak 3km uciekałem na wstecznym polnymi drogami aż w końcu paliwo się skończyło. Skubańce zaczajali się na nas przy stacji i nawet bieganie z kanistrem nie pomagało, bo nas śledzili, w których krzakach brykę schowaliśmy.

Mechanicy i blacharze też byli z nas zdolni. Jednego ranka pobudziłem sąsiadów robiąc z Syreny kabrioleta przy pomocy siekiery. Udało się tylko drzwi musieliśmy zaspawać, żeby buda się nie rozjeżdżała. Takie nawyki mi pozostały, co widać po Frocie

[Przemek85]

A teraz taka Syrenka byłaby trochę warta
My dla odmiany katowaliśmy WSKi. W moich okolicach było ich na pęczki. Za 50zł to już można było kupić porządną sztukę Kozak był ten kto miał tzw. czwórkę czyli z silnikiem 4 biegowym o pojemności 175. Ja tam męczyłem trójkę. Olej lał się z niej bardziej niż z mojej froty kiedy padł uszczelniacz na wale Zawsze gdzieś się skombinowało piątkę przepracowanego oleju i było na dolewki. Sprzęt nie do zarżnięcia.

[jrzeuski]

A teraz taka Syrenka byłaby trochę warta

M.in. dzięki nam takie ceny, bo zmniejszyliśmy ilość egzemplarzy w obiegu Czasem udawało się kupić za ceną mniejszą niż wartość paliwa w baku. Tak się zdarzało jak dziadek nam nie wierzył, że to w ogóle odpalimy. A my wtedy do kiosku po 2 płaskie baterie i na pych ją Zawsze odpalały, bo tam nie miało co się zepsuć a zapasową cewkę zawsze mieliśmy przy sobie z poprzednich. Po zakatowaniu obszabrowywaliśmy z przydatnych części, czyli tego co było niezbędne do jazdy, głównie osprzęt silnika i półosie. A reszta szła do atmosfery Najsłabszym punktem był przerywacz, bo wisiał nisko z przodu i często zostawał na jakimś kamieniu Wydech też, ale to akurat dobrze, bo wtedy mocy przybywało Półosie też się urywały, ale wtedy tę zerwaną braliśmy w żabkę zaklinowaną o zawias i powrót do bazy (czyli parking pod blokiem) z napędem na jedno kółko

Najbardziej polubiłem wersję Bosto. Po zdjęciu paki całkiem fajny pikap z tego był. Nie cierpiałem za to biegów przy kierownicy, bo po każdym twardym lądowaniu wypadały wodziki I trzeba było się zatrzymać, żeby z powrotem to poskładać a to groziło tym, że ktoś nas dorwie.

My dla odmiany katowaliśmy WSKi.

Wiejski Sprzęt Kaskaderski Też próbowaliśmy, ale ja jednak zdecydowanie wolałem 4 koła i tak mi pozostało. Nie radzę sobie z hulajnogami, na zakrętach w lewo zawsze gaz mi się dodaje i zaliczam glebę Czasem zapominałem, że do zakrętu trzeba się złożyć i widelec pogięty

[FROTERKA]

Inaczej musiałby grać w gumę z dziewczynami i zostałby klasyczną ciotą

Nie przesadzaj. To, że pozwalały stać i trzymać gumę, gdy same skakały to jeszcze nie granie.

[Odoll]

To, że pozwalały stać i trzymać gumę, gdy same skakały to jeszcze nie granie.

Troche inaczej to pamietam
Jak próbowałem wybiec z kumplami na boisko pograć w piłe ich sprytne małe łapki zaopatrzone w ostre jak brzytwy szpony łapały mnie zdradliwie w ilościach uniemożliwiających wyrwanie się i ciągneły każde (drużyna) na swoją strone bo chcialy żebym to właśnie u nich grał , sprzeciw jak i próba ucieczki były skazane na porażkę ze względu na przewagę liczebną jak i determinację osobniczek . Rad nie rad prowadzony jak baran na żeź przez drużynę zwycięską szedłem z nimi na plac przed szkołę (w ciepłe miesiące) i jak to ujełaś ładnie "trzymałem gumę" aż do dzwonka , i tak co 45min
ps. czasem kumplom udało się mnie odbić

[ali]

Odol - bierzesz ze soba gume na zlot ?

[jrzeuski]

żeź

Rzeźnia!

ps. czasem kumplom udało się mnie odbić

Chyba zbyt rzadko skoro teraz przy garach stoisz

[FROTERKA]

Odol - bierzesz ze soba gume na zlot ?

Byłoby więcej śmiechu niż z trampoliną.

[Odoll]

Odol - bierzesz ze soba gume na zlot ?

Jade z żoną , robimy to bez

[JJKILLER]

Odol - bierzesz ze soba gume na zlot ?

Byłoby więcej śmiechu niż z trampoliną.

Noo, a Milenka dopytuje się czy trampolina będzie na zlocie...