przez danielrajszczak » 19 lut 2010 14:29:10
A my mamy przygodę z ostatnich wakacji (Września) w Wielu. Odkryliśmy skrót lasem do Radunia i zamiast robić przedtem Vectrą ok. 60km, Frotkę wyszło ok. 11km przez las i bród (pierwszy zresztą). Dojechaliśmy w końcu do tej rzeczki, wysiadamy, dumamy czy lepiej lewą stroną, dłuższy przejazd ale ryzyko podtopienia czy prawą zaatakować i wyskoczyć. Nagle spod pnia wychodzi mała kotka, w środku lasu... SKĄD - pytamy? Chwila potem druga kotka. Dwa malutkie kociaki. Beata wzięła oba na ręce, ja zaatakowałem po krótszym, wsiadamy. Kociaki zostały. Jedziemy w milczeniu parę kilometrów. Pierwsze spojrzenie po sobie, milczenie jeszcze głębsze, pomruk Frotki był jedynym dźwiękiem. Wyszliśmy na krótkie grzybobranie.. w milczeniu. Nagle w tył zwrot, do Frotki, odszukaliśmy to miejsce... a one czekały na drodze przez cały czas.
Nadmienię, iż były tak wygłodzone, że rzuciły się na pomidory poprzez reklamówkę. Na pokładzie były saszety z jedzeniem naszego rudzielca, więc z miejsca po woli zaczęliśmy odkarmiać. W miejscu, gdzie je znaleźliśmy była zabita dechami dacza. Kotki były pewnie miłym letnim dodatkiem, ale nie zasłużyły na zabranie do domu przez tych "ludzi" co je oswoili. A przecież wiadomo, że jest się odpowiedzialnym za to co się oswoii.
W każdym razie, jedna z kotek Luna trafiła w dobre ręce a Lucy została dziewczyną naszego Franka.
Taka to nasza przygoda zoofrotkowa;)
... no i tak zostały;)
...nie umiem wkleić zdjęcia, więc załączyłem do naszej galerii