Witam, odkopie trochę kotleta a mianowicie opisze jak u mnie przebiegło docieranie i przybliżony koszt remontu (może komuś się przyda). Omega 2.5 v6 konstrukcja niemalże ta sama co ople 3.0 i 3.2 ale przejdę do rzeczy. Odradzono mi szlif wału i wymianę panewek(utwardzony powierzchniowo). Zrobione zostały obie głowice czyli gniazda, uszczelniacze sprawdzenie szczelności itd. honowanie cylindrów i planowanie bloku. Pierścienie goetze'a, wszystkie uszczelki gumeczki reinz'a, rozrząd razem z pompą skf pasek był innej firmy ale juz nie pamiętam. Doszły oczywiście świece, przewody, płyny i kwota ustała na 2700pln. Jak już silnik na stole to może dodać mu trochę kucy albo bardziej pasowało by uzupełnić to co pouciekało. Zostały zamienione wałki ssące od 3.0 z oznaczeniem G jakieś 200pln. Warto było je zmienić a różnica na krzywce była 1,16 mm naprawdę ogromna. Nie wiem ile warsztat by wziął za robotę ale same wyjęcie silnika zajęło mi 5,5 godz. samemu. Przy odrobinie wiedzy i oczywiście warunków uważam, że każdy dałby rade go wyjąć. Rozkładanie silnika i poskładanie całości do kupy zeszło jakieś 5 dni + dzień na założenie i posprawdzanie wszystkiego, ja już pomagałem i się uczyłem

.
Pierwsze odpalenie w sumie nic nadzwyczajnego, odłączona została cewka aby to odraz nie odpalił. Trochę pokręciliśmy na rozruszniku z przerwami, aż olej się rozprowadził i kontrolka już przygasała. Potem podłączenie manometru aby śledzić ciśnienie oleju, podłączenie cewki i odpalenie. Zapalił po którymś tam obrocie trochę niepewnie ale po około 3-5 sek ładnie już cykał. Ciśnienie było lux, sprawdzenie jakiś nieszczelności podczas pracy, i tak chodził swobodnie aż dmuchawy się załączyły.
Na drugi dzień pojechałem do chłopa się rozliczyć i poradzić jak to najlepiej go dotrzeć.
Mówię, że za dwa tyg jadę na wczasy w jedną stronę ok 1000 km. czy przypadkiem mu nie zaszkodze. Facet obszedł wokoło samochód popatrzył na opony, tarcze hamulcowe, klocki. Pyta się mnie czy mam czas, wsiadł za kółko ja obok i pojechaliśmy. Poza miastem koleś łagodnie rozpędził się coś ok. 150, zwolnił i się zaczeło. Drugi bieg obroty coś około 2500 i pedał w podłogę aż pod czerwone pole. Ja oczy wyje...m mówię do gościa co ty odpie...sz, on do mnie spokojnie nic się nie stanie.
Tak katował aż do 4 biegu, na początku za nami było aż czarno z rury normalnie nie widać było nic w lusterku wstecznym. Zrobiliśmy tak około 100 km. z gazem w podłodze zwalniając i przyspieszając. Przyjechaliśmy na warsztat i mówi, no jeszcze ze 150 tyś to śmiało zrobi ten silnik.
Ja byłem po prostu w szoku, facet robi głównie silniki wspomniał jak honowanie to katowanie, nie ma lepszego sposobu na dotarcie. Pierwsze dwa tysiące km. tylko i wyłącznie na benzynie, nie ruszać gwałtownie z niskich obrotów i tak samo nie przyspieszać z niskich(czyli mamy na 3 i przy 1200 pedał w podłogę). Panewek i wału się nie dociera bo i jak ma się dotrzeć jak one się nie stykają, albo są dobrze spasowane albo źle, jak źle to się posypie wszystko po paru km. albo minutach. W silniku dociera się tylko pierścienie do cylindrów, im ostrzejsze krawędzie mają pierścienie tym są szczelniejsze. Dobrze dotrzeć mogą się jedynie wtedy kiedy mocno napierają na ścianę cylindra.
Silnik robiłem 3 lata temu, sprzedałem omege 4 miesiące temu i do tego momentu nie dolałem ani grama oleju od wymiany do wymiany a robiłem tak średnio 1500 miesięcznie na gazie. Są różne szkoły docierania silnika, w ten sposób pierwszy raz się z tym spotkałem....