Wczoraj udało mi się wyciągnąć cała wiązkę, która jest odpowiedzialna za silnik i podzespoły. Otóż, znalazłem przewody, które ewidentnie zepsuli gazownicy, którzy montowali gaz. U poprzedniego właściciela oczywiście. Takiej lipy i cały z przewodami to ja w życiu swoim nie widziałem. Kable niepolutowane, wszystko poskrecane byle jak i aby było. Mam książeczkę od gazu więc napiszę potem jaki to warsztat ( w Łomży) tak pięknie LPG zakłada. Mam uwalone końcówki od masy z silnika, poprzecierane przewody i brak izolacji na przewodach do wtrysków- a ja zastanawiałem się dlaczego czasem nierówno chodzi na benzynie. Przewody były poskrecane i wsadzone w plastikowy kołnierz, dlatego z góry nie było widać. Kolejna rzecz podpięta woda do reduktor od gazu. Przewód pociagniety od termostatu, do tego pocięte przewody od wody i wstawione trójniki. Nie wiem po co i co to za magik robił ale zero pojęcia, a wystarczyło tylko wpisać szerogowo w przewód jeden i już.
Wyczyscilem przy okazji alternator, wszystkie kostki, połączenia masy, bezpieczniki, przekaźniki. Myślę że jak dobrze pójdzie to dziś odpale monstrum.
-- 28 lis 2018 00:16:15 --
Nie mogę edytować poprzedniego postu więc pisze nowy. Sprawdziłem całą instalację. Masa już jest. Zasilanie serownika jest, ale nadal samochód nie pali. Zastanawiam się czy to może być wina czujnika położenia wału. Choć wymieniłem go na nowy co prawda ale w końcu to część elektryczna, wiec nie mógł być wadliwy w chwili zakupu. Chciałbym się dowiedzieć jakie wartości powinien wyświetlać miernik kiedy podepnie się go pod pierwsze dwa piny. Jakiś konkretny zakres wartości, czy coś pomiędzy.
Auto dalej nie pali, po podpięciu do komputera dalej wyświetla ten sam błąd. W momencie kiedy jest przekręcany kluczyk, to na komputerze nie pojawia się żadna informacja o włączeniu zapłonu. Czy można to jakoś ominąć lub podpiąć na krótko, żeby to sprawdzić? Czy może to być wina stacyjki?