Piszę ku przestrodze szanownych forumowiczów... W październiku 2009 zakupiłem komplecik nowych świec do mojego pojazdu. Szukając w sieci odpowiedniego zestawu natrafiłem na krajowy produkt o symbolu CW954 w cenie 32zł/szt. Przy dość atrakcyjnej cenie i braku negatywnych opinii zdecydowałem się na zakup -uważam, że trzeba wspierać krajowy przemysł... Do zakupu skłoniła mnie także informacja zaczerpnięta ze strony producenta: "Materiał ceramiczny z którego wykonano element grzejny świecy, posiada wysoką odporność na zużycie termiczne, chemiczne i elektroerozję. - wysoka niezawodność i trwałość świec";
oraz: "Odporność na wykruszenie elementu grzejnego spowodowane np. szokiem temperaturowym:
- małe prawdopodobieństwo uszkodzenia świec ceramicznych nawet przy uszkodzonych wtryskiwaczach."
Świece wytrzymały nieco ponad trzy miesiące... w pewien mroźny styczniowy wieczór, w kilka sekund po uruchomieniu silnika pojawił się niepokojący odgłos - regularne metaliczne stukanie spod maski, a do tego silnik wyjątkowo opornie wchodził na obroty. Pierwsza diagnoza "na gorąco": wtryskiwacz albo zawór (sprężyna). Pomyślałem, że jakoś do domu dojadę (5km) i jeśli to wtryskiwacz to po zagrzaniu silnika może puści. Nie puścił.... Stojąc już pod domem postanowiłem ostrzej potraktować silnik wychodząc z założenia, że albo się rozleci albo mu przejdzie. Tak więc dostał ostro z buta i... cisza... przeszło mu jak ręką (nogą) odjął

Jak się zapewne domyślacie, to nie koniec tej historii... Ponieważ były to mroźne dni i jeszcze bardziej mroźne noce jakoś nie zwróciłem uwagi na to, że silnik gorzej zapala -nawet indiańskie obrzędy były mało skuteczne... Pojawiło się za to wrażenie, że silnik po nocy próbuje zapalić na trzech cylindrach. Kontrolka od świec nie mrugała, a szybki test bez wykręcania świec także nie wykazał nieprawidłowości. Po kilku dniach zdobyłem się jednak na wykręcenie świec (pod chmurką, przy -18) i... okazało się, że sprawcą całego zamieszania była świeca żarowa, która po prostu pękła, rozleciała się!!! A najgorsze jest to, że czubek świecy, ok 1cm długości ZOSTAŁ w cylindrze i to właśnie ten kawałek tak hałasował. Co ciekawe, świeca w tym stanie nadal słabo grzała (zmierzony opór ok 3ohm) i stąd brak sygnalizacji o awarii kontrolką po starcie silnika. Oczywiście cały komplet został oddany sprzedawcy a ja czekam na rozstrzygnięcie reklamacji. Obecnie w silniku mam wkręcone stare Championy i pomimo aury silnik bardzo ładnie na nich zapala. Pozdrawiam, i... jeśli komuś przyszłoby do głowy zrobić test świec żarowych do Frontery 2,3TD to ten model (CW954) możecie z czystym sumieniem pominąć i wybrać coś co nie grozi zmasakrowaniem silnika...