Pewna "przygoda"

Tak dziś miałem pewną przygodę.
Mówiąc krótko straciłem koło podczas jazdy
Na szczęście przy nie wielkiej prędkości bo ok 20km na zakręcie, koło lewe przód uciekło mi w pole.
Jedyne szkody to że śruba z dołu która mocuje piastę do wahacza się trochę starła do nakrętki bo auto przejechało z 3m tak po asfalcie bez koła, no i trochę nadkole które można zobaczyć na zdjęciu.
Możliwość złego dokręcenia praktycznie wykluczam, bo gdy ostatnio skończyłem z kołem robotę, sprzęgiełko itp zrobiłem z 300km, w tym rekord 160km/h a także jazda w terenie i nie było żadnych śladów że mogło by się coś dziać. LEcz tydzień temu w sobotę wybrałem się teren całkiem normalnie z 50km zrobiłem i gdy już wyjeżdzałem na drogę zacząłem czuć dziwne drgania, bicie, jakby coś źle łapało i myślę odrazu sprzęgiełko znowu się j**ie, bo używałem 4x4 w błocie, a kiedyś miałem podobnie że nie rozłączało, wiec cofnąłem kilka razy ale nic, więc myślę wrócę do domu i rozbiorę. Lecz dziś po tyg nic nie zrobiłem i zapomniałem o tym więc wyjechałem z domu na cpn, w drodzę słysze głosy te same i myślę że zpaomniałem zrobić ale że jako rezerwa to myślę dojadę do stacji a następnie zjadę w polę i spróbuje 4x4 przód ył może rozłączy się. Po wyejchaniu ze stacji i w poszukiwaniu drogi bocznej na łuku koło mnie wyprzeda, auto tak pzrejechało jeszcze z 3m po asfalcie.
Na miejscu zdarazenia znalazłem tylko jedną srubę tą z zabezpieczeniem na specjalną nakładkę, z restzy 5 ani śladu.
Wiec myślę że ktoś zaj*bał.
ale auto dawno nigdzie nie stało samo. Lecz tego dnia tydz temu co jeździłem zostawięłm auto w polu koło rzeki bo droga się kończyła i przeszedłem się z 10 min, auta nie miałem na widoku by zobaczyć co tam jest dalej, nie daleko był jakiś wędkarz autem jakieś 30m od niego zaparkowałem.
Gdy wróciłem do auta przejechałem jeszcze z 6km po polach, przeprawiłem się przez jakąś łachę, większe kałuże i małe trawersy ale nic nie czułem że coś jest z kołem dopiero jak wyjężdzałem z pół na drogę wyłączyłem 4x4 i czuje te efekty co wyżej pisałem, więc jedyna myśl to sprzęgiełko bo miałem kiedyyś problem z rozłączaniem w zimę.
Więc nie wiem co mogło być powodem, czyżby wk**wiony wędkarz poluzował wszystkie śruby?
Choć niewiem dlaczego podjechałem po cichu a nastepnie się wycofałem bez żadnego orania itp więc raczej nie miał powodów by darzyć mnie nie nawiścią.
Lecz co się stało to można zobaczyć:
http://img686.imageshack.us/gal.php?g=2 ... 172639.jpg
Dobzre że nikomu się nic nie stało, ale co było powodem to mnie nadal ciekawi.
Mówiąc krótko straciłem koło podczas jazdy

Na szczęście przy nie wielkiej prędkości bo ok 20km na zakręcie, koło lewe przód uciekło mi w pole.
Jedyne szkody to że śruba z dołu która mocuje piastę do wahacza się trochę starła do nakrętki bo auto przejechało z 3m tak po asfalcie bez koła, no i trochę nadkole które można zobaczyć na zdjęciu.
Możliwość złego dokręcenia praktycznie wykluczam, bo gdy ostatnio skończyłem z kołem robotę, sprzęgiełko itp zrobiłem z 300km, w tym rekord 160km/h a także jazda w terenie i nie było żadnych śladów że mogło by się coś dziać. LEcz tydzień temu w sobotę wybrałem się teren całkiem normalnie z 50km zrobiłem i gdy już wyjeżdzałem na drogę zacząłem czuć dziwne drgania, bicie, jakby coś źle łapało i myślę odrazu sprzęgiełko znowu się j**ie, bo używałem 4x4 w błocie, a kiedyś miałem podobnie że nie rozłączało, wiec cofnąłem kilka razy ale nic, więc myślę wrócę do domu i rozbiorę. Lecz dziś po tyg nic nie zrobiłem i zapomniałem o tym więc wyjechałem z domu na cpn, w drodzę słysze głosy te same i myślę że zpaomniałem zrobić ale że jako rezerwa to myślę dojadę do stacji a następnie zjadę w polę i spróbuje 4x4 przód ył może rozłączy się. Po wyejchaniu ze stacji i w poszukiwaniu drogi bocznej na łuku koło mnie wyprzeda, auto tak pzrejechało jeszcze z 3m po asfalcie.
Na miejscu zdarazenia znalazłem tylko jedną srubę tą z zabezpieczeniem na specjalną nakładkę, z restzy 5 ani śladu.
Wiec myślę że ktoś zaj*bał.
ale auto dawno nigdzie nie stało samo. Lecz tego dnia tydz temu co jeździłem zostawięłm auto w polu koło rzeki bo droga się kończyła i przeszedłem się z 10 min, auta nie miałem na widoku by zobaczyć co tam jest dalej, nie daleko był jakiś wędkarz autem jakieś 30m od niego zaparkowałem.
Gdy wróciłem do auta przejechałem jeszcze z 6km po polach, przeprawiłem się przez jakąś łachę, większe kałuże i małe trawersy ale nic nie czułem że coś jest z kołem dopiero jak wyjężdzałem z pół na drogę wyłączyłem 4x4 i czuje te efekty co wyżej pisałem, więc jedyna myśl to sprzęgiełko bo miałem kiedyyś problem z rozłączaniem w zimę.
Więc nie wiem co mogło być powodem, czyżby wk**wiony wędkarz poluzował wszystkie śruby?
Choć niewiem dlaczego podjechałem po cichu a nastepnie się wycofałem bez żadnego orania itp więc raczej nie miał powodów by darzyć mnie nie nawiścią.
Lecz co się stało to można zobaczyć:
http://img686.imageshack.us/gal.php?g=2 ... 172639.jpg
Dobzre że nikomu się nic nie stało, ale co było powodem to mnie nadal ciekawi.