Ja pojechałem z grubą warstwą błota na karoserii a co rośnie w podwoziu to nawet bałem się zajrzeć, żeby mnie nie zjadło

Praktykanci mieli pecha, bo diagnosta kazał im bujać autem, żeby sprawdzić zawiechę. Jakoś dali radę się potem odkleić

Po otwarciu maski też widok był nieciekawy, ale odczyścili blaszki, by sprawdzić VIN. Nawet się uparli znaleźć numery na ramie. Nie wiem czy je znaleźli, ale druciak mieli cały w błocie

Jak przetarli reflektory to odkryli, że jeden jest od anglika. Tego to nawet ja nie wiedziałem

A taki byłem pewien, że jak przyjadę uwalonym autem tuż przed zamknięciem to machną ręką i wbiją pieczątkę w dowód.