No dobra trochę odsapnąłem, można dwa zdania napisać.
W moim odczuciu możemy ogłosić pełny sukces. Wyprawa była świetna, jedne z fajniejszych wakacji jakie miałem.
Sama Rumunia genialna pod niemalże każdym względem. Ludzie niesamowicie przyjaźnie z uśmiechem na twarzach.
Miałem sporo obaw, że będą jakieś kwasy awantury między nami. W zasadzie obeszło się bez większych spięć. Przez te dwa tygodnie poznaliśmy się nieźle. Po mimo tego, że w całym teamie same oryginały myślę, że stanowiliśmy zgraną a na pewno zabawną drużynę. Choć nie ukrywam sporym zaskoczeniem dla mnie był fakt, że jedna ekipa zdziwiła się drugiego dnia, że będziemy jeździć w terenie

Rumuńskie górskie krajobrazy to bajka. Ciężko opisać nawet fotki nie są w stanie oddać tego klimatu gdy po 30km podjeździe off-roadowym z wysokości 300m n.p.m. dostajemy się na 2100 m. n.p.m. i znajdujemy się na najwyższym szczycie w promieniu kilkudziesięciu kilometrów.
Sraliśmy w gacie biwakując wysoko w górach z obawy przed atakiem niedźwiedzi. Nawet Daumian vel Grabarz ze swoją teorią o krótszych przednich nogach niedźwiedzi nie był w stanie nas uspokoić.
Zaczęliśmy ostrą przeprawą przez góry Ignis do Sapanty potem w dupę dały nam góry Gutai. Zobaczyliśmy Góry Rodniańskie i nawet udało się odbyć małą pieszą wycieczkę w te piękne góry. Następnego dnia start z przełęczy Prislop w góry Maramorskie miny wzruszonego prezesa nie zapomnę nigdy

Fajnnym akcentem była wizyta w polskiej wsi Nowy Soloniec. Góry Calimani wraz z nieczynną kopalnią siarki były niesamowite. Potem Masyw gór Fogarskich i Parang. Szosa Transfagarasan faktycznie choć asfaltowa jest zajebista. Następne dwa dni były dla mnie kluczowe.300% ofrodu i niesamowitych widoków z "dziekiej" srogi Strategica, którą dotarliśmy do szosy Transalpina i przełęczy Urdele. Kończyliśmy techniczną trasą w stronę masywu Apuseni.
Cieszy mnie, że opracowana przez mnie trasa spełniła Wasze oczekiwania, czasem miałem wrażenie, że nawet je przerosła. Wierzcie mi, że Wasze zadowolenie i co wieczór słowa, że było zajebiście w 100% wynagrodziły mi te pół roku ślęczenia nad mapami...
Jak sprawiły się nasze auta...
Ogólnie chyba nieźle. Tylko Bartkowa awaria miała kaliber z tych grubszych ale i takich totalnie nieprzewidywalnych. Reszta awarii to błahostki, wszystko do ogarnięcia na miejscu. Co nie zmienia faktu, że każdy po wyjeździe ma coś stukającego w zawieszeniu.
Ja jak szukałem objazdu pewnego miejsca tak zajebałem poprzeczką wahaczy przednich o kamień, że ów poprzeczka ma teraz kształt banana i frota zwiększyła prześwit z przodu o 4cm

Niestety nasz kolega Przemek z Jeepa, który miał do nas dojechać w połowie wyprawy nie mógł jej kontynuować. Do Rumunii dojechał ale wtedy Jeep V8 wypluł uszczelkę pod głowicą

Dziękuję Wam wszystkim, za te wspólne wakacje.
Fotki po baaaardzo mocnej selekcji:
https://picasaweb.google.com/1051835872 ... PLqltjw_AE