Tak przez głupotę a raczej skleroze zagotowałem frote .Wyskoczył mi przewód z zacisku zauważyłem to,ale aby nie smrodzić sobie rąk poszłem na ryby .Ch,,,a wieczorem jak by nigdy nic wsiadłem odpaliłem i do domu .500 m przed domem para buch Silnik pracował do końca normalnie ,nie słabł, nie kichał ,nie prychał ,ale co powie jutro lub za tydzień. Czego mogę sie spodziewać w najbliższym czasie?
Dowiesz się jak go spowrotem zalejesz i pojeździsz. W najgorszym przypadku remon albo wymiana pierścieni tłokowych.Nie wiem ile frotą przejechałeś kilometrów i jakie obroty silnika. Narazie się nie martw i sprawdź.Mogą być przegżana pierścienie tłokowe i tu wtedy jest problem
Przeleciałem 7-8 km w lekkim terenie ,jak nigdy spokojnie .Pocieszam sie faktem że silnik był ostudzony ,a wyciek nastąpił między termostatem a chłodnicą ,więc płyn wyciekł w momencie otwarcia termostatu ,czyli po około 2 km.Jutro sie okaże
Na szczęście wszystko w porządku ale stracha to ja miałem ze łoj????? Rano wszystko uszczelniłam,zalałam płynem ,zapalam,a ona gaśnie i nie wchodzi w obroty.Tak kilka razy Potem przestała nawet zapalać. No pinknie? k,,, pinknie?pomyślałam Jeszcze miałem ostatnią nadzieje--paliwo Sprawdzam na listwie wtrysków---jest powietrze Po dolaniu zapaliła i wszystko gra.Narazie. Nieszczęścia jednak chodzą parami