Witam
Jako, że przednie zawieszenie mam już miękkawe - buja przy szybszej jeździe po wybojach i polskich torowiskach - zamierzam wymienić kompletnie sprężyny i amortyzatory w całym aucie. Auta używam głównie do wydostania się z trudno dostępnego dla plaskaczy terenu - błoto, roztopy, śnieg w zależności od pory roku, odcinek około 4 km do asfaltu - i w weekendy do pozwiedzania okolicznych lasów i żwirowiska, by Frotka nie zapomniała, że ma reduktor

I w związku z tym, że akurat firmowe sprężyny Sachsa np. są dość drogie (ok. 1300 zł za komplet) zastanawiam się nad wariantem - sprężyny Ironmana lift +2 (1080 zł komplet wg. oficjalnego cennika) i do tego standardowe dla Frontery amortyzatory Monroe z serii Adventure (ponoć utwardzane acz bez liftu) lub Bilsteiny B4. Akurat na amortyzatorach jest oszczędność, bo Irony kosztują 1220 a Monroe lub Bilsteiny poniżej 800 zł. Tylko czy taki wariant w ogóle wchodzi w rachubę - podwyższone sprężyny i zwykłe amory ? To będzie pasować czy będzie z tego knot, dajmy na to kołysanie w zakrętach, uszkodzenie amortyzatorów przez to, że mają krótszy skok, itp ? Ktoś próbował podobnego wariantu ?
Dzięki i pozdrawiam