witam
nie bardzo było gdzie o tym napisać, więc piszę tutaj
jechałem dzisiaj kilka kilometrów po czarnym z zapiętym przodem ale po prostej....
prawie - był jeden ostry zakręt (90 stopni) i wtedy coś mocno szarpnęło
ale wydawało mi się, że wszystko jest ok i po kilku km odpiąłem przód (nie było gdzie cofnąć:)
na koniec wjechałem na zupełnie zalodzony odcinek drogi (ponownie zapiołem na 4) i i wszystko działało, jednak gdy zacząłem hamowanie u samego kresu podróży - przód mocno szarpnął, potem jeszcze raz ( a potem jeszcze raz jak sprawdzałem o co chodzi)
już nie mam przedniego napędu, coś grzechocze w lewym sprzęgiełku i to na płaskim zalodzonym - żadnych obciążeń.
2 tyg temu mechanik wymieniał mi osłony przegubów i podobno nieźle nasmarowali sprzęgiełka (a więc źle), a może nawet źle złorzyli, ale zanim zacznę na niego narzekać, chciałbym wykluczyć, czy to przypadkiem nie moja wina
dziwny objaw z tym hamowaniem - poczytałem trochę na forum i nadal mam wątpliwości (ale za to przekonałem się do manualnych sprzęgiełek i jakby co....

)