Wlazłem dziś pod auto, żeby posprzątać podwozie po zlocie (Wam też przejazd przez rzepak wypiaskował wszystko?

) i zauważyłem zapoconą flanszę w tylnym moście. Po dokładniejszych oględzinach znalazłem też olej na tłumiku i budzie. Skoro chlapie, to znaczy, że jest już źle

Chwyciłem za wał, potrząsnąłem nim i... na flanszy jest luz jak diabli. Nic dziwnego, że cieknie przez uszczelniacz. Na krzyżaku też jest nieco luzu, ale to jeszcze można olać. Zresztą wymiana krzyżaka to pikuś. Zastanawiam jak się pozbyć tego luzu w moście. Co dokręcić? Śrubę we flanszy czy coś od środka? Jak? Wyciągać bebechy z mostu? Oj, to by mogło mnie przerosnąć
